wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 3

(Dalej) oczami Sally:

Jak na siebie obudziłam się bardzo wcześnie, bo "już" o 8 nad ranem. Wzięłam szybki prysznic, zjadłam porządną kanapkę, zrobiłam makijaż, ubrałam się w to (patrz na dół) i o 9 byłam gotowa do wyjścia z Dani.
Od domu do stacji metra było najwyżej 20 minut szybkiego marszu, tak więc zanim się zorientowałam, byłyśmy już na peronie. Szybko kupiłyśmy bilety i wskoczyłyśmy do metra. Byłam strasznie podekscytowana. Jeszcze nigdy nie miałam okazji zwiedzać Londynu i to w dodatku z (nową) najlepszą przyjaciółką! Przez całą drogę do miasta gawędziłyśmy o wielu sprawach, między innymi o naszym ulubionym zespole, One Direction. Obie miałyśmy nadzieję, że dziś go zobaczymy, ale oczywiście wiedziałyśmy, że takie zdarzenie graniczy z cudem. Po krótkim czasie wysiadłyśmy na dworcu głównym w Londynie. Byłam pod wielkim wrażeniem tego budynku. Sprawiał wrażenie bardzo zadbanego. Prawie nigdzie nie walały się śmieci, nie było widać bezdomnych ludzi itp. W ciągu kilku godzin zwiedziłyśmy najważniejsze i najpopularniejsze miejsca Londynu. To miasto podobało mi się coraz bardziej. Wieczorem, pod koniec wycieczki udałyśmy się na Oxford Street, by zrobić "małe" zakupy. Wstąpiłyśmy do Top Shopu, Urban Outfiters, Primarka, sklepów z pamiątkami i wielu innych miejsc. Po zakupowym szale skierowałyśmy się do kawiarni, by odpocząć po wspaniałej, ale męczącej wycieczce. Usiadłyśmy w koncie sali. Obok nas siedziało pięciu chłopaków. Miałam wrażenie, że skądś ich znam, ale nie wiedziałam skąd, ponieważ mieli na sobie ciemne okulary oraz czapki, które dość skutecznie zasłaniały ich twarze. Przez chwilę nawet myślałam, że to ktoś sławny, lecz szybko sprowadziłam się na ziemię. Przecież to niemożliwe - pomyślałam. Postanowiłam spytać Dani, czy ci chłopcy też wydają się jej znajomi. Odpowiedziała, że tak i ma co do nich pewne podejrzenia. Jednak nie dane jej było dokończyć zdanie, ponieważ w tym momencie do kawiarni wpadły trzy dziewczyny i z zaskakującą prędkością podbiegły do tych chłopaków. Wtedy tamci zdjęli okulary, tak, że mogłyśmy dokładnie się im przyjrzeć. Gdy spojrzałam w ich twarze, odebrało mi mowę. To byli Harry, Louis, Zayn, Niall i Liam! Omal nie zemdlałam, zresztą podobnie, jak Dani. Patrzyłyśmy się z otwartymi buziami, jak robią sobie zdjęcia z trzema fankami. Po chwili uradowane dziewczyny wyszły z kawiarni. Bardzo chciałam powiedzieć coś do One Direction, jakoś zwrócić na siebie uwagę, poprosić o zdjęcie, autograf lub coś podobnego, ale nie mogłam. Zwyczajnie nie byłam w stanie się ruszyć,a było to spowodowane ogromnym szokiem. Wreszcie, gdy razem z Dani skończyłyśmy jeść i zapłaciłyśmy za nasze posiłki, przystanęłyśmy przy stoliku chłopców i przedstawiłyśmy się. Powiedziałyśmy, że jesteśmy ich wielkimi fankami oraz, że od dawna marzyłyśmy, by ich spotkać. Tak zaczęła się nasza znajomość. Nie wiem, jak to możliwe, ale chłopacy byli dla nas inni, niż dla innych fanek. Zrobili sobie z nami zdjęcia, dali autografy, lecz na tym się nie skończyło. Zaprosili nas do ich stolika, zaczęli rozmawiać i pytać o wiele spraw. Przyznaję, że w pewnym momencie chciałam pójść gdzieś daleko i zacząć krzyczeć "O Boże! Poznałam One Direction! Moje marzenie się spełniło" i temu podobne rzeczy. Oczywiście nie zrobiłam tego. Za to przez większość czasu przypatrywałam się Harry'emu, mojemu ulubieńcowi z 1D i - co niebywale mnie ździwiło - on również wlepiał we mnie swoje piękne oczy. Po dwóch przegadanych godzinach dostałam SMS-a od mamy. Napisała, że trochę się o nas martwi, ponieważ jest już dosyć późno, a my nie dałyśmy znaku życia. Odpisałam, że wszystko jest ok i niedługo powinnyśmy wrócić do domu. Potem powtórzyłam to samo reszcie. Wszyscy się zmartwili, szczególnie Dani, Harry i Niall (!). Po niespełna piętnastu minutach byłyśmy już gotowe do wyjścia. Pożegnałyśmy się z chłopcami i jednocześnie smutne oraz szczęśliwe, wyszłyśmy z kawiarni. Na rogu ulicy dogonili nas lekko zdyszani Niall i Harry. Szybko wręczyli nam małe karteczki, uśmiechnęli się na pożegnanie i odeszli w drugą stronę. Obie stanęłyśmy jak wryte. Powoli rozwinęłyśmy karteluszki. Okazało się, że są na nich zapisane numery telefonów chłopców - na moim Hazzy, a na Dani - Niallera. W tym momencie poczułam, że moje życie już nigdy nie będzie takie samo.

LadyYorkLove
xx


1 komentarz: