niedziela, 21 kwietnia 2013

Po przerwie czas na kolejną....

Widzę, że pod nowymi postami są już komentarze, więc biorę się za pisania kolejnego rozdziału. Niestety w tym tygodniu mam sporo nauki, więc pojawi się on najwcześniej w środę. Mam nadzieję, że się spodoba. :)

xx

środa, 10 kwietnia 2013

Prośba :)

Widzę, że pod nowym (krótkim, ale jednak) rozdziałem nie pojawił się żaden komentarz, w przeciwieństwie do poprzednich postów. Tak więc nie opublikuję kolejnego rozdziału, dopóki pod poprzednim nie pojawi się przynajmniej 1 komentarz (ohhh, ten szantaż :>).

xx

niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 18

(Nadal) oczami Sally:

Ujrzałyśmy piątkę dobrze znanych nam chłopaków, mianowicie Harry'ego, Liama, Louisa, Nialla oraz Zayna. Wygłupiali się, jedząc żelki Haribo. Na dźwięk otwieranych drzwi wszyscy odwrócili się w ich stronę. Nie byli zaskoczeni naszym przybyciem, jedynie mój chłopak zrobił wielkie oczy. 
- Nie powiedzieliście mi, że dziewczyny tu przyjdą. - powiedział oskarżycielskim tonem, zwracając się do reszty zespołu. 
- Niespodzianka, kochanie ty moje! - wykrzyknął Louis. Szybko podbiegł do Harry'ego i pocałował go w policzek. Ten tylko speszony opuścił głowę, ale uśmiechnął się pod nosem. Po chwili podszedł do mnie.
- Hej. - uśmiechnęłam się, całując go w usta.
- Cześć. Pierwszy raz jesteś na naszym koncercie, prawda? - spytał, po czym objął mnie w pasie. 
- Tak. Nie mogę się doczekać. - odparłam.

Rozmawialiśmy jeszcze chwilę. Niestety, a może raczej "stety" chłopacy musieli zacząć już koncert. Mieli stanąć za wielką kurtyną i zacząć śpiewać. Wtedy ktoś (nie pytałam kto) podniesie ją do góry, a One Direction wyjdą na scenę.
Wszyscy skierowaliśmy się za wcześniej wymieniony przedmiot. Zespół ustawił się w odpowiedniej kolejności, czekając na znak, by zacząć śpiewać. 
Kilka sekund później takowy znak dał im ten sam mężczyzna, który (jak się domyśliłam) miał podnieść kurtynę. Razem z Dani szybko podbiegłyśmy do Nialla oraz Harry'ego, który śpiewał już pierwszą zwrotkę. Właśnie całowałam go w szyję, gdy nagle kurtyna uniosła się. W jednej chwili ujrzałam tysiące piszczących fanek w koszulkach zespołu. Większość umilkła, gdy zobaczyła mnie i Dani. Obie stałyśmy jak wryte. To nie miało tak wyglądać! - pomyślałam w panice. Na szczęście Louis zawsze umie wybrnąć z takich sytuacji. Teraz również bardzo się przydał.
- No więc poznałyście już dziewczyny naszych dwóch kochasiów. Najwyraźniej nie mogli się doczekać, by je zobaczyć (ohhh, to uzależnienie) - wszyscy wybuchli śmiechem - Teraz zapraszamy na koncert. A, i jakby ktoś się pytał, nie zdarzyło się nic nadzwyczajnego. - puścił oczko do widowni.

Oczami Dani:

Szybko zeszłyśmy ze sceny. Miałyśmy rumieńcie na policzkach, po ciele spływał pot. Zdecydowanie nie była to dobra reakcja na spotkanie "z tłumem".

Byłyśmy niezmiernie wdzięczne Lou, że zamienił to w żart. Bałyśmy się, że za to, co przed chwilą zaszło, fanki znielubią nas. Na szczęście tak się nie stało. One są niesamowite, naprawdę.

Biegnąc na zaczęty już koncert, przypadkowo usłyszałyśmy rozmowę. Po cichu podeszłyśmy do drzwi, chociaż nie powinnyśmy tego robić.
- Nie interesuje mnie, że to był wypadek! One nie mają prawa wchodzić za kulisy, a tym bardziej na scenę i trzeba im to uświadomić! - krzyczał jakiś mężczyzna
- Zrozum, że powiem im to, jak tylko je zobaczę. Na razie nie ma powodu do paniki. To był wypadek, na pewno się nie powtórzy. - odpowiedział drugi człowiek
Dalej już nie słuchałyśmy. Pobiegłyśmy dalej, aż po chwili trafiłyśmy na koncert. Na ten czas zapomniałyśmy o poprzednich zdarzeniach.

...

-------------------------------------------------
Pomysł na rozdział - Magda (http://lovely-world-love-laxnes.blogspot.com/). KC <33

Przepraszam, że taki krótki i ogólnie nudny. 

AStyless
xx

środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział 17

(Nadal) oczami Sally:

Następnego dnia obudziłam się z przekonaniem, że dzisiaj stanie się coś wyjątkowego. W bardzo dobrym humorze poszłam się umyć, ubrałam się tak (patrz na dół) i zeszłam na śniadanie.
Przy stole w kuchni siedzieli już rodzice. Rozmawiali ze sobą przyciszonymi głosami.
- Powiedzmy jej teraz. Nadarzyła się idealna okazja, później możemy nie mieć już czasu, a to już dzisiaj. - usłyszałam część rozmowy. Zaczęłam się zastanawiać, o co chodzi.
- Hej. O czym rozmawiacie? - spytałam, nakładając na talerz parującą jajecznicę.
Rodzice spojrzeli po sobie, cały czas milcząc. Wreszcie odezwała się mama.
- Kochanie, mamy dla ciebie niespodziankę. Wiesz, że dziś w Londynie jest koncert twojego ulubionego zespołu, prawda? - wiedziałam o tym od dawna. Chciałam nawet kupić bilety, niestety nie zdążyłam. 
- Tak, wiem. Ale przejdź do sedna.
- No więc razem z ojcem postanowiliśmy, że w tajemnicy przed tobą, w formie prezentu za przeprowadzkę...kupimy ci bilety na to wydarzenie. Udało nam się, więc dzisiaj razem z Dani idziecie tam! - wykrzyknęła.
Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Może nie powinno tak być, bo przecież znam One Direction, wiec taki koncert nie będzie okazją do pierwszego spotkania z nimi, porozmawiania i tak dalej, ale jednak. Zaczęłam skakać jak szalona i piszczeć. Po chwili, gdy już się uspokoiłam, zadałam pytanie, które w tym momencie przyszło mi do głowy.
- Czy Dani o tym wie? - zapytałam.
- Tak, planowała niespodziankę razem z nami. - odpowiedziała mama, uśmiechając się.
Postanowiłam nie dzwonić do Harry'ego, by powiadomić go o takim obrocie spraw. Niech dla niego to też będzie niespodzianka, rodzaj prezentu. - pomyślałam.

Szybko zjadłam śniadanie i poszłam odwiedzić Dani. Na mój widok dziewczyna uśmiechnęła się promiennie.
- Powiedzieli ci już? - spytała.
- Tak. Żebyś tylko widziała moją minę....A tak w ogóle, skąd się wziął taki pomysł? - odparłam.
- Twoi rodzice to wymyślili. Widzieli, jak polubiłaś to miejsce, więc raczej nie powinni kupować ci żadnego prezentu w formie przeprosin za tą przeprowadzkę, ale z drugiej strony musiałaś zostawić wszystkich starych przyjaciół, wszystkie znane ci miejsca, więc postanowili, że zrobią taki wyjątek. Akurat ruszyła sprzedaż biletów. Wtedy zadzwonili do mnie (od razu mówię, że numeru szukali w twojej komórce), wytłumaczyli o co chodzi, a ja dałam się wciągnąć. I to tyle. 
Spędziłyśmy ze sobą jeszcze kilka godzin, rozmyślając o czekającym nas koncercie. Myślałyśmy, że może chłopacy zaproszą nas na scenę, przedstawią innym fankom czy coś, ale to były tylko idiotyczne marzenia. Byłyśmy prawie pewne, że nie mogą tego zrobić. 
Po kolejnych kilkunastu minutach pożegnałyśmy się, by za niecałe 4-5 godzin znów się spotkać.

Po wejściu do domu od razu udałam się na górę, by przyszykować strój na wieczór. Niedługo potem był już gotowy (patrz na dół).
Wyszłam na spotkanie z Dani (oczywiście razem szłyśmy na koncert). Dziewczyna stała już przed moim domem. W ręku trzymała ogromny plakat z kolorowym napisem "We love you! :)". 
- Jej, mogłaś mi powiedzieć, że robisz plakat. Pomogłabym. - powiedziałam zaskoczona.
- Wiem, ale to w pewnym sensie kolejna niespodzianka. Jakby nie patrzeć, zrobienie tego nie było zbyt trudne, nawet jak na taką idiotkę, jak ja - zaśmiała się - więc nie potrzebowałam pomocy przy tworzeniu tego arcydzieła. 

Skierowałyśmy się w kierunku areny, w której miał odbyć się koncert. Na miejscu zobaczyłyśmy mnóstwo piszczących i płaczących, ale szczęśliwych fanek cieszących się na spotkanie One Direction. Nie do wiary, że kiedyś byłyśmy takie same, nie znałyśmy chłopaków. A teraz? Wszystko jest do góry nogami, naprawdę trudno mi w to uwierzyć.
Gdy byłyśmy już w środku, Dani wzięła mnie pod rękę i zaprowadziła w głąb budynku.
- Dokąd idziemy? - musiałam się wydrzeć, by przekrzyczeć tłum.
- Zobaczysz. - uśmiechnęła się.
Chwilę później zatrzymałyśmy się przed drzwiami, na których widniał napis "ONE DIRECTION". Moja przyjaciółka otworzyła je i weszła do środka. Postąpiłam tak samo.

natal999


xx